Rok szkolny się zaczął. Spora część uczniów co rusz witała się z kimś, prawdopodobnie odnajdując swoich znajomych. Ta mniejsza część zaś trochę błądziła, starając się odnaleźć drogę do gdziekolwiek, gdzie zamierzali pójść. Warto wspomnieć o tłumie i niemałym zamieszaniu, które się wtedy zrobiło. Jeśli chciałeś dokądś dojść, musiałeś liczyć się z tym, że czeka cię przepychanie się. Tak więc i ja zaczęłam swoją wyczerpującą wyprawę. Byłam jednak przygotowana na wszelkie przeszkody oraz trudności. Miałam w planach bezpieczne dostanie się do pokoju, z nadzieją nienatrafienia na kłody pod nogami. Oczywiście, jak to w takich przypadkach bywa, spotyka nas to, czego chcemy uniknąć. Jakaś rozpędzona grupka chłopaków niemalże mnie staranowała z siłą co najmniej stada koni. Dosłownie, okazało się, że byli centaurami. Wylądowałam teatralnie na podłodze. Tamci zaś zniknęli za następnym zakrętem. Już nawet nie oczekiwałam, że któryś rzuci, chociażby głupie „przepraszam”. Westchnęłam i podniosłam się, otrzepując spódnicę z ewentualnego kurzu. Wtedy moje oczy napotkały niezbyt ciekawy widok. Moje kolana nie były w krytycznym stanie, ale pozdzierana skóra i drobne ranki, z których sączyła się krew, wcale mnie nie cieszyły. Cudownie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu łazienki. Warto to chociaż przemyć wodą, zanim znajdę pokój pielęgniarza. Nie oszukiwania, podczas oprowadzanki nie spodziewałam się, że kiedyś będę musiała tam pójść, więc nawet szczególnie nie starałam się zapamiętać, gdzie to jest. Po odwiedzeniu łazienki zaczęłam szukać kogokolwiek, kto pokazałby mi drogę lub ewentualnie zaprowadził na miejsce. Potrzebowałam polać je chociaż wodą utlenioną, a plastry miałam w pokoju. Po kilku minutowym błądzeniu po szkolnych korytarzach udało mi się znaleźć salę artystyczną. Ba, nawet ktoś był w środku! Po dokładnym przyjrzeniu się mogłam rozpoznać, że jest to dziewczyna. Niska i ciemnoskóra, która właśnie coś rysowała na kartce. Mus to mus.
— Przepraszam, mogłabyś mi wskazać drogę do pokoju pielęgniarza? — zagadnęłam. — Miałam mały wypadek. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. — Uśmiechnęłam się w ten specyficzny, zakłopotany sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz