poniedziałek, 5 lutego 2018

Odrodzenie mocy [4]

Kiedy udało mi się wreszcie uspokoić oddech, a płuca dostały odpowiednią ilość powietrza, zdałem sobie sprawę ze słowa rzuconego przez przyjaciela. Mogłem go znowu tak nazywać? Zresztą, czym ja się martwię, po wyznaniu, które właśnie otrzymałem, było to coś oczywistego.
— Ja też tęskniłem. Dziękuję. — Za co dziękowałem? Za całość, jaką dostałem w tym momencie. Nie odtrącił mnie, nie pytał, nie naciskał na cokolwiek. Cholernie to doceniałem, potrzebowałem kogoś takiego, a on dawał mi wszystko. — Czekasz na kogoś, czy po prostu błądzisz jak dawniej? Może wrócimy do pokoju któregoś z nas i porozmawiamy, jak zawsze? — powiedziałem już ze spokojem i złapałem w dłonie ogon, który pałętał się mu pod nogami. Nadal tak samo miękki i przyjemny w dotyku. Zapewne nadal zabolałoby tak samo, gdybym go zdenerwował. W tej kwestii nic się nie zmieniło.
— Mam jakieś słabe oranżadki w proszku w owocowych smakach, nadal tak bardzo lubisz maliny? Może dowiem się, co się działo, gdy mnie nie było? Byłbym wdzięczny za krótkie streszczenie. — Wypuściłem z dłoni kosmyki włosów, zostawiając po sobie mały warkoczyk. Miałem wrażenie, że zrobiłem to już kiedyś, ale nie mogłem znaleźć wspomnienia, które w pełni by to potwierdziło. A moja ciekawość, co do życia innych, wydarzeń i afer, które się mogły wydarzyć, były coraz większa. Musiał się zgodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis