czwartek, 1 lutego 2018

Zagubione w lesie [2]

— Co ty, robali szukałaś, że tak się w ziemie wpatrywałaś? — Roześmiała się, podając mi dłoń. Smukłą, poplamioną atramentem dłoń. — Cześć, jestem Sofia, ale ciebie jeszcze nie znam. — Przerwała, przyglądając mi się. Odwdzięczyłam się tym samym, poszerzając uśmiech, czując rosnące rozbawienie, a jednocześnie fascynację. — Ej, ja żartowałam z tymi robalami, chyba nie szukałaś ich na serio?
Zachichotałam cicho, delikatnie ściskając rękę dziewczyny i odruchowo dygnęłam. Nie umiałam się tego oduczyć, chociaż próbowałam. Najpierw nóżka do tyłu, delikatne pochylenie głowy, a dopiero potem myślenie się włączało.
— Izel, miło mi —  przedstawiłam się uprzednio, nadal lustrując ją wzrokiem. Była naprawdę ładna. Fale w ślicznym, brązowym odcieniu okalały twarz Sofii. Ciemne oczy wpatrywały się we mnie niezbyt natarczywie, z pewną dozą niedowierzania i wesołości. Przywodziła na myśl osobę ciepłą, odrobinę siedzącą w innym świecie. Moje kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej, gdy zorientowałam się, że znowu robię niepotrzebne rzeczy. — Cóż, więc żartem trafiłaś w punkt, bo naprawdę przybyłam tutaj na poszukiwania owadów. I dla przypomnienia sobie terenu. Pamięć do takich rzeczy nie jest moją najlepszą stroną — powiedziałam, poprawiając znacząco spinkę z ważką. Byłam owadowym maniakiem, co poradzić? Nic i nikt nie sprawi, że przestanę kochać te stworzenia. Nikt.
— A ciebie co sprowadza do lasu, Sofio?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis