Krążyłem w tłumie, targany przez Diaskro, która wzięła za punkt honoru zapoznać mnie z każdą, dosłownie każdą osobą w tej szkole, która według niej liczyła się i miała w sobie coś więcej, niż pustą skorupę nabitą na pal zwany szyją. Ostatecznie zdążyłem się dowiedzieć, że ani ona, ani Hera nie czują do siebie sympatii (i to mało powiedziane), więc prosta wyliczanka zapewniła mi wsparcie blondynki, rozżalone spojrzenia rudowłosej i uważnie obserwujące mnie oczy tego. Tego. Jak mu tam było. W każdym razie o Stracha Wróblastego chodzi, ale kto tam się porusza w pomarańczowym, oczojebnym wdzianku?
— James? James?! Gdzie leziesz?! — Zignorowałem Diaskro i rzuciłem się przez tłum, rozpychając się łokciami i nogami, próbując dotrzeć do jedynej osoby w pomieszczeniu, która miała jakieś znaczenie. Na Livernell, ze wszystkich ludzi, to nie jest możliwe, to wcale nie jest możliwe.
Złapałem ją za dłoń, odwróciłem w moją stronę i po szybkim upewnieniu się, że nie napadam jakiegoś randomowego dziecka, przytuliłem Vene, mając wrażenie, że w końcu, po bardzo długim czasie, mogę normalnie oddychać.
— James? James?! Gdzie leziesz?! — Zignorowałem Diaskro i rzuciłem się przez tłum, rozpychając się łokciami i nogami, próbując dotrzeć do jedynej osoby w pomieszczeniu, która miała jakieś znaczenie. Na Livernell, ze wszystkich ludzi, to nie jest możliwe, to wcale nie jest możliwe.
Złapałem ją za dłoń, odwróciłem w moją stronę i po szybkim upewnieniu się, że nie napadam jakiegoś randomowego dziecka, przytuliłem Vene, mając wrażenie, że w końcu, po bardzo długim czasie, mogę normalnie oddychać.
— Co ty tutaj właściwie robisz? — Uśmiechnąłem się do siebie, swobodnie wzdychając zapach perfum, jakie używała kurduplasta, mała kulka, z którą jeszcze kilka lat temu zakładałem Klub Obserwacyjnych Lornetek.
— Mógłbym spytać ciebie o to samo, Karzełku — mruknąłem.
— Mógłbym spytać ciebie o to samo, Karzełku — mruknąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz