niedziela, 18 lutego 2018

Wszyscy jesteśmy szaleńcami [X]

Spojrzał na mnie ostro, z wyzwaniem w oczach, na co ja po prostu nimi przewróciłem i zerknąłem na chłopaka pytająco. Pewny siebie, mocno arogancki, udający, że jest o krok do przodu, choć pewnie najczęściej był dwa do tyłu. Eh, i co ja miałem z tym fantem niby zrobić, co? Najchętniej w sumie zostawić i dać działać czasowi, płynąc z nurtem rzeki. Najwygodniej, rzadko ponosisz konsekwencje, bo w sumie, ty nic nie zrobiłeś. A ja lubiłem nie ponosić konsekwencji.
— Mi również, życzę miłego dnia — odparł w końcu, odchylając się do tyłu i uderzając plecami o oparcie ławki, a później jego wzrok zaginął ponownie na ekranie telefonu, palce zaczęły chodzić w rekordowym tempie.
Uśmiechnąłem się po raz ostatni i z machnięciem ręki odwróciłem się na pięcie, bez słowa, bo przecież pożegnanie mieliśmy już za sobą, aby następnie ruszyć ponownie przed siebie, dalej snuć się wśród tłumu uczniów, szukając kolejnej, interesującej osoby.
I oczywiście, że w końcu natrafiłem oczami na te zielone, cudowne i ukochane, na jasną czuprynę i okulary, które kiedyś były bardziej zniszczone. Pewnie w końcu kupił nowe. Posłałem mu tylko uśmiech, zdecydowanie nie taki szeroki jak chłopakowi w niebieskich włosach.
A następnie po prostu wróciłem do pokoju z dłońmi włożonymi w kieszenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis