wtorek, 6 lutego 2018

Wszyscy jesteśmy szaleńcami [0]

Kilka dni, a ja już czułem się jak ryba w wodzie. I choć ewidentnie rzucano mi nieprzychylne spojrzenia (ekhem, Dexter), to bawiłem się doskonale, obserwując, szukając i ładnie się uśmiechając. Znowu mogłem tańczyć, przeskakiwać z nogi na nogę, podczas gdy inni, próbując dorównać, potykali się o własne stopy, nie wiedząc, gdzie je postawić.
Plan na każdy dzień? Przynajmniej jedna wycieczka na korytarzu, raczej po lekcjach, ewentualnie przed jeżeli miałem coś do roboty. Ale tego raczej dużo nie było, na lekcjach zostawało mi stukanie długopisem o biurko i obserwowanie wydarzeń za oknem znudzonym wzrokiem. Ewentualnie ciche przeszkadzanie panu Davonowi, to też całkiem ciekawe zajęcie, z szczerego serca wam wszystkim polecam.
I może dlatego na jednej z tych nudnych, nienudnych wycieczek wzdłuż szkoły dostrzegłem w końcu kogoś ciekawszego od reszty. Bo najzwyczajniej w świecie byłem znudzony. Bardzo znudzony, aż mnie mdliło i choć minęło kilka dni, to ja już potrzebowałem czegoś, co zahamowało by moje skłonności do wciągnięcia czy wstrzyknięcia sobie czegoś, by tylko nie popaść w jakąś dziwną stagnację, mieć na czym się skupić, a nie chodzić po zakamarkach umysłu wyciągając niezbyt bezpieczne pomysły.
A ewidentnie znudzony niebieskowłosy chłopak grzebiący w telefonie był idealnym szczurem doświadczalnym. Dlatego więc pozostawało mi stanąć nad nim, blokując dostęp promieni słonecznych i uśmiechnąć się ładnie.
I wcale nie byłem pieprzniętym psychopatą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis