Uśmiech tylko potwierdził mnie w fakcie, że dziewczyna też miała zdecydowanie dosyć tej całej błazenady, z której nie wychodziło nic, oprócz marnowania czasu. Jednak czego ja się spodziewałem? Spędziliśmy tu dopiero godzinę, a ludzie latami odkrywają swoje wewnętrzne ja. W sumie to ja muszę najpierw odkryć to zewnętrzne, ale mniejsza o to.
— Tak, ja też, zdecydowanie. — Przerwała krótkim ziewnięciem, widocznie sama była już obrzydliwie zmęczona, nie dziwiłem się jej. Dziwna pogoda, niskie ciśnienie, te sprawy. — Poszukamy kiedyś jeszcze, bo ja ci chętnie pomogę, ale to nie ma sensu. Następnym razem pójdziemy do jakiejś innej półki albo może trzeba pogadać z kimś, kto może wiedzieć więcej. — Odłożyła wszystkie posiadane książki w pierwsze lepsze miejsce i zerknęła w moją stronę z delikatnym uśmiechem. — Chcesz pójść na herbatę? — spytała nagle, obserwując moje niezgrabne wstawanie, bo co jak co, ale z kończynami tej długości było to nie lada wyzwaniem, chociaż trenowałem to zaparcie już od ponad dwóch lat...
Dwa lata, och, cholera, zleciało szybciej, niż mogłem się tego spodziewać. A w sumie, to trzeci rok już się zaczął.
Przecież dopiero co obudziłem się w kompletnym szoku i przerażeniu, przecież to było wczoraj, przysięgam. Przecież dopiero przed chwilką poznałem Alexa, w tym puchu, podobnie Pel, przecież dopiero co James pokazywał mi wszystko, co mogę zastać w szkole...
— Herbata? — Ocuciłem się i zerknąłem na nią z uśmiechem. Ukochany napój bogów, chociaż i tak leżał na drugim miejscu podium, zaraz obok uwielbianej lemoniady. — Zawsze i wszędzie, o ile nie sprawię problemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz