Wziąłem głęboki oddech, rozglądając się po dziedzińcu z ławki, którą okupowałem ze swoim szkicownikiem. Stuknąłem ołówkiem o krawędź notatnika do rytmu lecącej w słuchawkach muzyki, wyłapując wzrokiem nowe nabytki uczelni oraz obserwując starszych uczniów, którzy reagowali mniej lub bardziej entuzjastycznie na powrót do placówki. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco do pierwszaków, co jednak w połączeniu z plastrami na mojej twarzy nie podnosiło za bardzo na duchu. Uśmiech zbladł, gdy moja próba wsparcia kogokolwiek nie wyszła i westchnąłem cicho, ponownie przeczesując spojrzeniem tłum oraz zacząłem wypatrywać znajomej twarzy. Wypadałoby się z kimś przywitać, choćby przelotnie.
Nagle w oczy rzuciły mi się brązowe loki, których właścicielkę znałem z powodu uwielbienia do herbaty oraz książek. Wstałem powoli ze swojego miejsca, wtykając za ucho ołówek i wyciągnąłem słuchawki w drodze do Sofii. Oczywiście, dostałem łokciem kilka razy po żebrach, ale zignorowałem to, skupiając się na tym, żeby się nie wywalić, ponieważ to zdecydowanie była ostatnia rzecz, którą chciałbym zrobić. Położyłem delikatnie dłoń na ramieniu brunetki, w końcu do niej docierając, co prawda poobijany, ale w jednym kawałku.
— Cześć. Ten... Tłum... To... Szaleństwo — wysapałem, pochylając się do przodu. — Wybacz, że tak z zaskoczenia. Jak nastawienie i humor? — spytałem, odchodząc na bok, żeby nie przeszkadzać innym. Miałem lekkie déjà vu. Tfu, dość mocne, bo w zeszłym roku znajdowaliśmy się w podobnej sytuacji. Szczegół był taki, że wtedy byliśmy na ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz