poniedziałek, 12 lutego 2018

Wprowadzenie: James [9]

— Fomą Przewalskim, wydawało mi się, że to już wiesz. — Chłopak przystanął na ostatnim schodku, chowając dłonie w kieszeniach i pozwalając mi go wyprzedzić. Czy to był wyuczony gest, a może tylko próba zamaskowania, że drżą? Tyle pytań, tyle odpowiedzi, ale głowa huczała, buczała, wszystko powoli zaczynało się kręcić, a jednocześnie zwalniać, czyli przesadziłem z dawką. Albo odstępem czasowym, w którym powinienem zażyć kolejną. Kto by się tym przejmował, gdy wszystkie kolory tego świata na raz wyglądały szaro, nijako, ale i kolorowo oraz pięknie?
— A ty? Kim jesteś? — rzucił chłopak, wyrywając mnie z zamyślenia. Mogłem tylko parsknąć śmiechem, wyczuwając kpinę w jego głosie. — I jaki będziesz chciał kolor kuraletu? —
— Nie wiem — odparłem szczerze, bo kiedyś takie pytanie było proste, a dzisiaj wolałem do niczego się nie przyznawać. Zetrzeć z umysłowej tablicy napisane kredą nazwisko, zniszczyć wszystkie elementy, które łączyły mnie z osobami, które jeszcze kilka lat temu były ważne, a teraz nie mogłem na nie patrzeć. Zostawić to wszystko za sobą. Tylko nie mogłem znieść, że przez moment pozwoliłem sobie brzmieć tak żałośnie, zwłaszcza w obliczu nieznanego, a właściwie nieco już poznanego, ale nadal idiotycznego, osobnika.
Odchrząknąłem, mając nadzieję, że mój głos wróci już do normalności.
— Czarny będzie spoko. — Nie będzie widać na nim plan i aż tak widocznych rys. — Coś jeszcze?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis