czwartek, 1 lutego 2018

Wprowadzenie: James [5]

— Nie, nie, spokojnie, daję radę — odpowiedział, parskając śmiechem. Yhym, a ten nerwowy tik z ósemkami to jest na pewno tylko objaw późnej menopauzy, ja już to doskonale widzę. — Co do twojej siostry, wnioskuję, że chodzi o Heather... Nie ma jej tutaj. Przepadła, zniknęła, zaginęła, nie wiem gdzie, jak i kiedy, ale nie zostawiła śladu ani słowa, no — mruknął, a ja zdębiałem — musisz poradzić sobie bez rozmowy z nią, kto wie, może kiedyś stwierdzi, że trzeba wrócić i przynajmniej powiedzieć "hej, co tam u was". — Wydawał się bardziej zirytowany całą sytuacją, a ja doskonale wiedziałem, że zbladłem, otworzyłem szeroko usta i zastanawiałem się za kogo bardziej zmawiać pacierz. Za Heather, żeby jeszcze dychała, czy za matkę, bo jak Sky się dowie, to tym razem naprawdę się wzajemnie zapierdolą, a jak na tą czarną owcę rodziny, to i tak już za dużo kryzysów rozładowywałem, tym razem to nie będzie nawet i na moje nerwy. Miałem już nawet coś powiedzieć, kazać mu się pierdolić, bo w sumie to gówno wiedział, ale zostawało tylko wzruszyć ramionami. Nie moja sprawa. W końcu zacisnąłem usta, prychając pod nosem. Może jednak moja. 
— Cóż, najwidoczniej ma znajomych niewartych tłumaczenia się. — Uśmiechnąłem się niewinnie, mrugając ostrzegawczo oczami. —  To gdzie znajdę w końcu mój pokój? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis