czwartek, 1 lutego 2018

Wprowadzenie: James [3]

Yhym. Yhym. Yhym. Błąkające się po wszechświecie zombie miało w sobie więcej emocji, mniej poczucia winy z powodu konsumowania cudzych (niezbędnych do życia) części ciała i krzywdzenia przestrzeni przez przebywanie w niej. Błogosławieni, którzy domyślili się, że dzieciak nie przeżyje, jeżeli dostanie uroczą moc w wieku pięć lat, więc musieli dopierdolić nastolatkowi, najwyraźniej z masochistycznymi upodobaniami, sądząc po tym powłóczystym spojrzeniu "Ja i  tak tu umieram!". 
— No cóż, tak, to ja we własnej osobie, sam nie wiem, dlaczego nie przeprowadzili eutanazji, no cóż, głupi ma szczęście. — I właśnie o tym mówiłem, kompletny brak szacunku do własnej osobowości, zero charyzmy, od tego należy wypracować.
Liv. Er. Nell. Czy to jest ten moment, w którym dorobiłem się własnego podopiecznego, którego zamierzałem wprowadzić w świat pełen intryg, przemocy i wysadzania wszystkiego, co się da, w czasie oglądania nowej kreskówki? 
Ta szkoła powoli przestawała być irytująca, ale tylko odrobinę. 
— Foma Dymitr Przewalski, miło mi poznać, darujmy sobie te formułki, bo za chwilę oszaleję. — Oho, oho, Przewalski, Ten Przewalski? — Szybkie odprowadzenie do pokoju z przekazaniem dokumentów?
— Będziesz błogosławiony, ale, jak się nie obrazisz, naprawdę wolałbym się najpierw z siostrą zobaczyć, ktoś musi ją w końcu opierdolić, swoją drogą, Sky pozdrawia i inne pierdoły, Of gdzieś tam ma spakowaną dla ciebie i twojego — chłoptasia, "miłości życia", "miłego pana od cukierków", co to dziecko ogląda w telewizji jako dobranocki, to ja nie wiem i nie chcę wiedzieć — Dextera ciasto. Co, mówię za szybko? — Jedna z moich brwi powędrowała do góry, jak tylko zobaczyłem zdezorientowaną minę chłopaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis