sobota, 10 lutego 2018

Wprowadzenie: Izel [5]

Blondyn odchrząknął, spuszczając na chwilę wzrok, jakby pomyślał o czymś nieprzyjemnym, ale zaraz wrócił uśmiechnięty członek samorządu, który miał mnie wprowadzić w życie szkolne.
— Nie, nie, nie, i czas, i ochotę mam, a papierkową robotę bardzo chętnie zostawię nam na później, papiery nóg z tego co wiem nie mają, więc nie uciekną — odpowiedział, parskając śmiechem i podrapał się po głowie, jednakże zaraz dłoń powędrowała do klaśnięcia, a chłopak się wyprostował, zwiększając, i tak dużą, różnicę pomiędzy naszymi wzrostami. Jego ruchy na pierwszy rzut oka były płynne i nie miały w sobie nic dziwnego, ale dla mnie wydawały się trochę nerwowe, chaotyczne.
Uśmiechnęłam się do niego.
— To od czego wolisz zacząć? Biblioteka, główny budynek? Znowu do wyboru, do koloru, akademik pokażę ci na koniec, gdy będziemy iść do twojego pokoju, ok? — Kiwnęłam głową, rozważając, w które miejsce najpierw się udać. W bibliotece ponoć był duch, kochający ponad życie duszę [?] książki, ale go chętnie później poznam. Najlepiej na pierwszy ogień iść do miejsca, gdzie na co dzień będę się chować, biegać i się gubić, żeby ogarnąć sobie mniej więcej teren oraz kryjówki.
Poprawiłam torbę na ramieniu, zsuwające się z nosa okulary oraz spinkę we włosach, gotując się do dłuższej wędrówki.
— Główny budynek, potem biblioteka i w sumie co jeszcze ciekawego jest, to chętnie zobaczę. — Utrzymywałam wesoły, ciekawski ton. Empatą nie byłam ani umiejętności jakoś mniej bądź bardziej wpływającej na uczucia też nie posiadałam, ja tu jedynie za pogodynkę mogłam robić, ale stresować bardziej go nie chciałam. Ani się pytać, czy wszystko okej, bo to mogły być jedynie moje niesłuszne wrażenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis