sobota, 10 lutego 2018

Niech żyją pajęczaki! [0]

Vene gdzieś znikła w tłumie, pozostawiając po sobie wspomnienie jaskrawej, pomarańczowej bluzy, a ja kontynuowałam czytanie poradnika, w którym miałam setki zdjęć uczniów razem z ich godnością oraz paroma zdaniami o nich. Nie powiem, żeby to nie było zabawne, zwłaszcza że to wszystko były subiektywne opinie brunetki, która przy notatkach nie bawiła się w owijanie bawełny. Znając życie, nie zastosuję się do przynajmniej połowy zasad, ale czy to moja wina, że siły wyższe kazały mi poznać choć trochę każdego człowieka w tym wszechświecie, nie zważając na to, jak bardzo to się odbije to na mojej osobie?
Zdążyłam skończyć czytać uczniów z obecnego, drugiego rocznika, gdy kątem oka zauważyłam pewną personę, która zamachiwała się na Cesarzowi winnemu pająka. Przysięgam, że ja nie biję innych bez powodu i nie mam skłonności do agresji, przeważnie siedzę sobie cichutko, gdzieś tam w tle i istnieję sobie bezproblemowo. Po prostu to zmaterializowanie się obok chłopaka i zdzielenie go książką było odruchem bezwarunkowym, wyćwiczonym przez przebywanie w żeńskiej szkole, gdzie większość dziewczyn panicznie chciała zabić niewinne stworzenie. Klnę się na moją hodowlę mrówek!
— Nie na mojej warcie! — fuknęłam, poprawiając spadające z nosa okulary i stanęłam przed nim, chroniąc pająka własnym ciałem. — Ja rozumiem, że można nie lubić, ale tak ci bardzo to w życiu przeszkadza? — burknęłam, spuszczając nieco z tonu. Rozpoznałam w nim jedną z licznych osób z książki i jedyne, co zapamiętałam o nim, to imię. Nivan brzmiało, jeśli się nie myliłam. Trzeba będzie posiedzieć nad tym podręcznikiem jeszcze trochę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis