sobota, 24 lutego 2018

Wprowadzenie: Hope [X]

— Nie masz czym się przejmować, towarzyszu, bez nervov — odparł, odpowiadając równie szerokim uśmiechem, zaciągając dziwnym, słowiańskim akcentem i przyciągając do mnie myśli o tym, skąd pochodzi chłopak i jak tak ładnie wymawia każdą literkę. — To co, ruszamy? — spytał, na co kiwnąłem głową, bo co innego mogłem zrobić, jak w końcu ruszyć do paszczy lwa, potężnych lochów, w którym spędzę jakiś czas.
Budynek był ładny, nowoczesny, dość przytulny i jeszcze nienaruszony przez masy zwyrodniałych nastolatków, którzy odnajdywali niezwykłą frajdę w niszczeniu dosłownie wszystkiego, czego się tknęli. Stołówka spora, oblężona, jak zawsze zresztą. Ludzie dość przyjemni, mili, schludni, no, z wyjątkami, ale już odnosiłem wrażenie, że w sumie to się zadomowię. Kuchnia, do której chłopak miał jako taki dostęp, dużo informacji, dużo ciekawostek i anegdotek, bylebym się nie zabił w nowym miejscu na samym starcie i nie podburzył renomy szkoły. Oprowadzenie po korytarzach, korytarzykach, przedstawienie sal lekcyjnych, co ciekawsze miejsce i legendarna biblioteka, o której nasłuchałem się od towarzystwa, bo plotek o AWU było dużo, wszędzie, najczęściej rzucane w eter przez zawistne istoty, którym nie dało się tam dostać.
Myślałem, że wszystkiego będzie więcej, jak się okazało, oprowadzenie trwało dość krótko, możliwe, że doświadczony kilkoma uczniami chłopak postanowił ominąć większość tematów i podać mi te najważniejsze w pigułce, nie chcąc jednocześnie odstraszyć mnie i przerazić wizją placówki.
Było nawet, nawet. Przyjemnie dość.
Wyjdzie w praniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis