Kiwnął głową. Najzwyczajniej w świecie, bez ceregieli, bez zastanowienia i dziwnego grymasu.
— Bez problemu, co prawda pokój jest na czwartym piętrze, ale w akademiku mamy windę, więc dostaniemy się tam bez problemu. W dodatku wskoczę do pokoju samorządu, bo jest na tym samym piętrze i przekażę ci kuralet, jeżeli pozwolisz — odparł szybko. Pokój dla osoby niepełnosprawnej na czwartym piętrze. Winda niby pocieszała, ale jednak nie, wolałem nie zapuszczać się w tereny, gdzie zepchnięcie ze schodów było bardziej niż proste. Co za tumanesek wymyślił sobie, że wściubienie takiego pokoju na prawdopodobnie ostatnie piętro jest dobre? Westchnąłem ciężko. No cóż, nic na to nie poradzę i trzeba pogodzić się ze stratą. Zielonooki za to uśmiechnął się ładnie i jakoś moje dąsy szybko zniknęły z pola widzenia. — Tylko jedno pytanko, jaki kolor? Do wyboru, do koloru, dosłownie, od czarnych i białych do tęczowych, choć sam poleciłbym ci te czarne, bo najmniej widać wszelkie rysy i inne zniszczenia. To co, czas w drogę? — Poprawił okularki, stawiając pierwszy krok. Zastanowiłem się krótko, układając przy okazji dłoń na uchwycie przy kole. Czarny jest bardzo dobrym, optymalnym kolorem, ale dość ponurym i naprawdę nie wiedziałem, czy koniecznie go chcę, bo w sumie to ślady po tłustych łapkach też na nim zostawały. O sprzęty dbać dbałem, więc zdecydowałem się na ten, który zawsze jest w szczególności przeklinany przez upuszczających swoje telefony.
— Chyba mimo wszystko skuszę się na biały, wiesz? No i jedźmy już, okrutnie tu gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz