— Jestem w szczęśliwym związku, dziękuję — odparł, uśmiechając się szeroko, a ja podniosłem brew, nie wiedząc do końca, kto chciałby na stałe być w związku z kimś... takim. — Foma Przewalski — oh — wybitny umysł, muszę przyznać, że pierwszy raz poznałem kogoś na moim poziomie... Rodzice są niezmiernie zadowoleni ewentualnym mariażem — stwierdził, a ja pokiwałem nieświadomie głową, cały czas przetwarzając informacje. To... zdecydowanie zbiło mnie z tropu. — A jak tam twoje związki? Jak było tej ostatniej pannie, która latała za tobą na tym balu dobroczynnym w Wyoming? — zapytał.
Odchrząknąłem, szeroki uśmiech znowu pojawił się na twarzy.
I wcale nie byłem cholernie zazdrosny, nawet jeżeli to już nie była moja wojna.
— Moje związki jak zawsze, Dexter. Mocno nietrwałe, ale przynajmniej dostarczają dużo rozkoszy — odpowiedziałem, parskając śmiechem i spoglądając na niego z błyskiem w oku. — Panienka zwała się Julia, jedna łóżkowa przygoda, była dobra, nie zaprzeczę — mruknąłem, wzruszając ramionami, po czym ruszyłem do przodu w kierunku drzwi, nie czekając na chłopaka. Bo po co, z tymi nogami i tak zaraz mnie wyprzedzi. — Ale trzeba przyznać, że ze wszystkich moich partnerów i partnerek to Foma najładniej jęczał — powiedziałem, nawet na niego nie spoglądając. — Więc ciesz się dopóki możesz. To co, oprowadzasz mnie czy stoisz tu jak słup soli? — zapytałem, po czym obróciłem się w jego stronę z dłońmi schowanymi w kieszeniach.
I oczywiście, szerokim uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz