piątek, 9 lutego 2018

Wprowadzenie: Adam [4]

Czasowo cała nasza relacja nie przedstawiała się zbyt pomyślnie. Dziwne spotkania na przyjęciach bez żadnych szczególnych okoliczności, ewentualnie z pominięciem paru cierpkich słów rzuconych w wyrazie irytacji po kieliszku nazbyt ciepłego, słodkiego wina. Doskonale pamiętałem Adama, który stanowił idealne wyzwanie. Gracza, który pobudzał zmysły, walczył o uwagę w sposób wybitnie subtelny i przy tym świetnie się bawił, co tylko dodatkowo podjudzało mnie do ponawiania prób prowokacji. Niezbyt długo, bo szybko zająłem się o wiele ciekawszymi przypadkami i osobami, ale pan W. nadal znajdował jakieś zaszczytne miejsce w mojej pamięci.
Gdzieś pomiędzy zeszłorocznym śniegiem a miejscową pogodą z zeszłego wtorku. 
— Dzięki za propozycję i troskę, ale ja tu jestem z mojej czystej ciekawości, wiesz jak to jest. Jeden rok, może jak mi się spodoba, to zostanę, kto wie. Ty w końcu byłbyś uradowany, prawda? — Przewróciłem oczami, przytakując mu. 
— Nie mogę się doczekać — stwierdziłem prędko, wyczekując dalszych słów chłopaka, bo jego mimikę przez te lata poznałem doskonale i wiedziałem, że wybiera się na poszukiwanie informacji. 
— A jak tam podboje miłosne? Rodzice już ci kogoś znaleźli? A tak serio, to co, przejrzałeś już moje dokumenty?
— Jestem w szczęśliwym związku, dziękuję — odparłem, jak na mnie wyjątkowo pogodnie i chyba szczerze, chociaż miałem ochotę przywalić dupkowi w mordę za to, co zrobił Fomie. — Foma Przewalski, wybitny umysł, muszę przyznać, że pierwszy raz poznałem kogoś na moim poziomie... Rodzice są niezmiernie zadowoleni ewentualnym mariażem. — Ostatecznie wszędzie wygrywa polityka. — A jak tam twoje związki? Jak było tej ostatniej pannie, która latała za tobą na tym balu dobroczynnym w Wyoming? — Pominąłem zgrabnie pytanie o dokumenty. Na to przyjdzie czas. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis