— Voila, czekoladowo zgodnie z prośbą i sok pomarańczowy dla ochłody — oświadczył dumnie, stawiając rzeczy na naszym stoliku, a następnie usiadł i westchnął ciężko. — Ciesz się, że tam nie wchodziłaś, przejście z tacą z napojami graniczy z cudem i jakoś mi się udało. Było ciężko, o tak to skomentuję — mruknął, parskając śmiechem.
Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Spowodowało to moje chwilowe zawieszenie się i totalny zanik, bo moja świadomość zaczęła właśnie tańczyć oraz skakać niczym górska kozica. Czy to było brownie? Wyglądało jak brownie, więc musiało nim być. Jednak jakby bardziej czekoladowe niż zwykłe. Czyżby podwójne? Jestem w niebie. Mogę przysiąc, że w moich oczach błysnęły iskierki lub coś w ten deseń. Brownie było dla mnie najlepszym, najwspanialszym ciastem, jakie tylko istniało na świecie, każdym uniwersum i nic nie mogło się mu równać.
— Czy to... Czy to brownie? Podwójne brownie? — wolałam jednak dopytać. Gdy wwiercałam w niego wyczekujące spojrzenie, ten jedynie przytaknął głową. — Rajciu, nie wiem, czy czytasz mi w myślach, ale już cię uwielbiam i właśnie zdobyłeś u mnie plus sto punktów. — Uśmiechnęłam się szeroko i jak najpiękniej tylko potrafiłam. — Bardzo, bardzo dziękuję — dodałam tylko i wzięłam się za jedzenie.
Tak jak się tego spodziewałam, każdy kawałeczek rozpływał mi się w ustach. Mogę przyrzec, że było to jedno z najprzyjemniejszych uczuć, jakie tylko można doznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz