Dziewczyna pokiwała energicznie głową, a ja z uśmiechem się z nią zgodziłem.
I oto my, sunący powoli obok siebie do miasta, bez pośpiechu, bo i tak większość zostawiliśmy w tyle, na szczęście. Słońce świeciło, było ciepło, a ja podciągnąłem rękawy od koszuli, żeby jednak jeszcze się nie ugotować i z rękoma włożonymi w kieszenie spodni posuwałem się z dziewczyną do przodu. I może musiałem troszeńkę zwolnić, bo jednak nogi miałem od niej dłuższe, jednak byłem troszeńkę wyższy, a ona biedna prawie zaczynała obok mnie biec. Parsknąłem śmiechem, widząc jak do mnie podbiega, bo może było to troszeńkę urocze.
— Krzycz, rzucaj się, jeżeli nie nadążasz, przepraszam — powiedziałem, uśmiechając się przepraszająco.
A w końcu i do kawiarni udało nam się dotrzeć, w ciszy bo ciszy, ale w ciszy raczej przyjemnej i nie przeszkadzającej nam zbytnio. O dziwo, jakimś cudem udało nam się złapać pusty stolik, w dodatku na dworzu, dodatkowy plus, bo przynajmniej mogliśmy normalnie porozmawiać, a nie przekrzykiwać się, siedząc mniej niż metr od siebie.
— Co będziesz chciała, to pójdę zamówić? — zapytałem, podnosząc się powoli od stolika. — Czy wolisz niespodziankę i zdasz się na moje kubki smakowe oraz wzrok? — dodałem po chwili.
Bo w sumie to nie był taki zły pomysł, a przynajmniej mogłem w pewien sposób pokazać się od dobrej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz