poniedziałek, 19 lutego 2018

Brokatowe serduszko i słaby poeta [3]

Odetchnął głęboko, a ja podniosłam prawą brew, nerwowo splatając dłonie przed sobą.
Będzie dobrze, będzie dobrze.
— Tak, wiem. Ty też pewnie wiesz, że jestem Alex — odbił piłeczkę i parsknął śmiechem, a ja parsknęłam z nim, bo co innego miałam robić. — Mi również miło panią poznać. — I ujął moją dłoń, i musnął ją ustami, i wcale nie zrobił tego za mocno, za gwałtownie i nieporadnie, ale przecież się starał, a to było najważniejsze. — To ten, wesołych walentynek, panno Przewalska. Mam nadzieję, że ci się spodoba, włożyłem w to całe swoje ambicje i resztki spokoju ducha, które mi zostały, to się ceni — oświadczył, podając mi walentynkę i uśmiechając się, a ja również się uśmiechnęłam bo może i nie było to dzieło Da Vinciego czy innego artysty, ale jednak włożono w to troszkę chęci i własnego czasu, a zrobiło mi się ciepło i miło.
Niby drobny gest, a jednak tak działał.
— Ja również mam nadzieję, że moja będzie się tobie podobać — oświadczyłam, wyciągając swoją, dosyć skromną, a w wierszykach dobra nigdy nie byłam, ale cóż. Oboje się staraliśmy. — Twoja jest przecudowna — powiedziałam, parskając śmiechem. — Kto wie, może i postawią sobie ją na biurku, żeby przy pisaniu pracy na zielarstwo trochę humor mi poprawiała. — Uśmiechnęłam się szczerze i zerknęłam na chłopaka, który chyba nie był do końca przekonany o mojej szczerości. — Naprawdę. Serio, serio, serio — dodałam po chwili, cały czas z uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis