Zgasła ździebko, chyba zresztą tak samo, jak ja. Uciążliwe ukłucia w klatce piersiowej i niespokojne myśli zaczęły dawać mi o sobie się we znaki, nie czekając, aż zrobi się gorzej, sięgnąłem po rękawiczki. Zanim cokolwiek rypnie, upadnie, roztłucze się.
— Nie, przestał kompletnie odpowiadać na moje wiadomości — odparła, uciekając zielonym wzrokiem, gdzieś z dala ode mnie. — W sumie to w ogóle go ostatnio nie widziałam. Można powiedzieć, że dobrze się ukrywa z tymi włosami... — Beznadziejna próba rozwiania nieprzyjemnej atmosfery, jakiegoś jadu krążącego w powietrzu, zwieńczona jeszcze bardziej beznadziejnym śmiechem i głośnym westchnięciem. Moim, jak i jej.
Wcisnąłem materiał na dłonie, rozruszałem je, zaciskając w pięści, to na nowo rozluźniając i puszczając palce wolno. — Mówiłeś, że miał wrócić po piętnastu minutach? — dodała po krótkim czasie, który spędziliśmy w pustej, nieprzyjemnej ciszy. Mrugnąłem niemrawo, bo dopiero po chwili dotarło do mnie, że już na początku spotkania przyszło mi oszukać, perfidnie okłamać dziewczynę.
Chyba po prostu chciałem, żeby weszła, a nie uciekała, bo przecież nic oprócz Oakleya jej w sumie tu nie trzymało.
— Tak — odparłem cicho, pocierając rękami kolana i ściągając brwi. — Prawda jest taka, że nawet nie wiem, czy wróci na noc. — Ciężkie westchnięcie z mojej strony, kolejne, prawdopodobnie tylko upewniło dziewczynę w przekonaniu, że jest dość nieciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz