piątek, 23 lutego 2018

Walentynkową zabawę czas zacząć! [11]

— Jesteś na pierwszym roku, prawda? — zapytał, chcąc zagaić jakoś rozmowę.
Pokiwałam twierdząco głową, bo właśnie miałam kawałek ciasta w ustach, a przecież nie ładnie mówić z pełną buzią. Przełknęłam, wzięłam łyk soku i byłam gotowa do udzielenia odpowiedzi.
— Zgadza się. Jak na razie, nie licząc ciebie, no i Jamesa, który mnie wprowadzał, to poznałam Renee i Vanilię. Sympatyczne osóbki. No i zostałam staranowana przez centaury. Mają szczęście, że nie miałam przy sobie książki. Oj marny byłby ich los. — Westchnęłam cicho. Zakrwawione kolana to jednak nie najprzyjemniejszy widok na świecie. — No a ty? Bo w sumie to nawet nie wiem, do której klasy chodzisz, co nie powinno mnie dziwić ze względu na mój krótki pobyt tutaj. — Przysięgam, że powinnam się już zamknąć, bo inaczej wyczerpię limit słów na najbliższe trzy lata.
W oczekiwaniu na odpowiedź naturalnie zajadałam się moim darem od bogów, niebios, brownie. Zrobiłam sobie krótką przerwę. Zawsze od szybkiego jedzenia mój brzuch lubił robić sobie długie koncerty złożone z bulgotania o różnej tonacji i intensywności. Tym razem wolałam sobie, jak i chłopakowi tego oszczędzić. Szybko rzuciłam okiem na otoczenie. Wszyscy jakby powoli, stopniowo zaczynali się zbierać, aby przejść do kolejnego punktu wycieczki. Mój wzrok padł na tarcie cytrynowej chłopaka. W sumie to nigdy nie miałam okazji jeść tarty, zwłaszcza cytrynowej.
— Psst. Mogę spróbować? Obiecuję, że będzie to tylko jeden, malutki kawałeczek i ani okruszka więcej. — Dla lepszego efektu zrobiłam tą sławną minę na smutnego szczeniaczka, a przynajmniej się starałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis