czwartek, 22 lutego 2018

Niezapowiedziane spotkania [3]

— Nie szkodzi. Właśnie widzę, więc przybyłam z odsieczą! — Nan była zdecydowanie jak światełko w tunelu. Aktualnie światełko w tunelu, które posiadało paczkę herbatników i byłem gotów nazwać dziewczynę błogosławieństwem narodu i przez następny semestr oddawać jej hołd. W tych nerwach mógłbym nawet stworzyć jej kapliczkę lub ołtarzyk, zawsze coś.  — Mam nadzieję, że lubisz. Poza tym, pomogę, jeśli mogę. Inaczej sam niedługo utoniesz w tych papierach i staniesz się kłębkiem nerwów, a tego chyba nie chcemy — dodała, podchodząc do sterty papierów. Powstrzymałem odruch przytulenia jej z wdzięczności, bo aktualnie jakakolwiek ludzka istota była wybawieniem od tych papierzysk. No, może tylko Nanette, ale dziewczyna miewała zbawienny wpływ na mój humor, polepszając go samą swoją obecnością. 
— A więc czego dotyczy sprawa? No chyba, że to informacje pilnie strzeżone, a zwykłe pospólstwo nie może mieć do nich dostępu. 
— Siadaj. — Pstryknąłem palcami, przywołując wolne krzesło, żeby dziewczyna mogła usiąść. — Bal nam się zbliża — poinformowałem ją ze śmiechem. — Cesarz przyjeżdża, chce sprawdzić, czy tutaj faktycznie na ludzi gawiedź wychodzi, choć nieludzie byliby lepszym odpowiednikiem. No i trzeba papierkową robotę załatwić, jakieś lekcje tańca, krawieckie ogarnianie, a przede wszystkim zająć się organizacją. Zgadnij kto się tym zajmuje — parsknąłem, a może raczej jęknąłem? — W każdym razie, jak się nastawiasz na tradycyjne, dworskie tańce? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis