Przewróciła oczami i również skierowała swój wzrok przed siebie, tak jak ja, w nadziei, że jednak jakiś rozsądny pomysł wskoczy którejś z nas do głowy. Ciężko.
— Powoli zwiększać dystans — zaczęła, a ja niepewnie spojrzałam na nią kątem oka, powoli przekręcając głowę. — Stopniowo, bo inaczej i ciebie i jego trafi. Albo powiedzieć mu wszystko, wygarnąć i postawić sprawę jasno — stwierdziła, a ja już w sumie nie hamowałam się z otwartym spoglądaniem na jej twarz, na co ona odpowiedziała tylko ukradkowymi spojrzeniami. — Zresztą i tak pewnie będziesz wiedziała co zrobić, przecież go znasz. Wiesz, jaki jest. Wybierzesz to, co najrozsądniejsze.
Parsknęłam już po raz kolejny podczas tej rozmowy beznadziejnym śmiechem. Bo w sumie płacz tu nie pasował, cała sytuacja była tragiczno-komiczna i chyba w sumie mało kto wiedział, co dzieje się pomiędzy mną a Nivanem Oakleyem. Co nas łączy, a co dzieli, jaka relacja zawiązała się pomiędzy nami, czy ktoś wykona pierwszy krok, a może wręcz przeciwnie, stwierdzi, że koniec zabawy w kotka i myszkę, i wszystko zniszczy, zakończy?
Tak naprawdę, to chyba każda z tych opcji była możliwa. Choć nie wymieniłam wszystkich.
Pokiwałam głową.
— W sumie to wyciągnięcie wszystkiego na wierch brzmi najrozsądniej, bo ta zabawa w kotka i myszkę robi się męcząca... — mruknęłam pod nosem, znowu odwracając wzrok na okno. — Spróbuję, obiecuję, muszę tylko mieć odpowiedni moment i spróbuję.
Mam taką nadzieję, bo i ja w to nie do końca wierzyłam. No cóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz