niedziela, 18 lutego 2018

Strach na wróble [12]

Prychnięcie, śmiech, wzruszenie ramionami. Dokładnie w tej kolejności, ale cóż mogłem poradzić, ta szkoła produkowała widocznie masowy element przestępczopodobny, którego jedynym celem życiowym było trafić najpierw do więzienia, a dopiero po orzeczeniu sądu o niepoczytalności do wariatkowa. Każdy ma inne priorytety w końcu, jedni zdobywają światy, inni tyłki koleżanek z rocznika. Każdemu jego porno. 
— Ze świerku, a te akcje to nawet nie ta dużo, znając życie, z dnia na dzień będzie coraz ciekawiej, więc nie bój żaby, jeszcze się rozkręcimy. — A nie mówiłem? Niby zawsze lepiej niż jodła, ale gościu od samego początku wyglądał na nienormalnego, swój w końcu zawsze swego pozna. 
— Ta dam, jesteśmy — rzucił, prezentując mi jeden z kampusowych budynków. Zamrugałem, próbując sobie przypomnieć, gdzie wylądowaliśmy, bo szybkie oprowadzanie nie wystarczyło, żebym jeszcze wszystko dokładnie spamiętał. W dodatku ręce zaczynały mi się powoli trząść w kieszeniach, a skoro znajdował się tu gościu od baki, to równie dobrze powinien mieć trochę moich ulubionych ziółek na zbyciu. Miałem nadzieję, bo inaczej cały budynek rozsadzę. 
— Jakieś szanse, że znasz tego gościa od jointów i że będzie miał przy sobie vernyl? — rzuciłem, bo ostatecznie Stracharz nie wyglądał na kapusia, a zawsze lepiej jarało się w grupie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis