Ja pierdolę, kurwa czyjaś mać, ten świat nawet nie zasługiwał, żebym obrzucał go spojrzeniem, które wyraźnie mówiło, że tym razem nawet moja matka sięgnęła granic absurdu, do których nie dotarła żadna z moich sióstr. A to już był, na Livernell, wyczyn.
Świat się walił, la la la, świat się walił la la la, a ja zaraz kogoś zapierdolę, jeżeli się nie dowiem, dlaczego nigdzie nie ma zasięgu. Potrzebowałem coś sprawdzić, skontaktować się, zadbać o zaplanowane wcześniej przedsięwzięcie, upewnić się, że ślad po kilku trupach nie zostanie znaleziony na wieki wieków amen, ale nie byłem w stanie tego zrobić, zastanawiając się, jakim prawem kreski w telefonie komórkowym wyraźnie pokazują brak sieci.
Mów mi jeszcze, ja już zadbam, aby się zemścić na wszystkim w promieniu czterdziestu kilometrów, jeżeli ktokolwiek w ogóle pomyśli o powiązanie mnie z tym drobnym, miłym, wcale nie niebezpiecznym wypadkiem na Haiti dwóch zagranicznych premierów...
Warknąłem z irytacją, rzucając telefonem o drzewo i rozglądając się wokoło. Dobra, mogłem być tu dopiero kilka godzin, a już zdążyłem zgubić się w lesie, zasięg wołał o litość, a wszystkie okoliczne cienie wyglądały jak postać Stracha Na Wróble (Tego Stracha Na Wróble, z Tego horroru, którego nie powinienem oglądać, ale oczywiście nie miałem, co wczoraj robić i ja nie mam rady, potrzymaj mi piwo i nawet jeżeli lubowałem się w widoku rozwleczonych na kilometrach kwadratowych zakrwawionych elementów ciała, to wolałem, gdy nie były to moje własne).
Przytul mnie ktoś, zaraz zwariuję.
Westchnąłem, warknąłem, usiadłem pod drzewkiem i zastanowiłem się, dlaczego w ogóle ja tu wylądowałem. A tak. Jeden czy drugi wypadek z fajerwerkami, całkowicie nieszkodliwy, dyra była jak zwykle przewrażliwiona na punkcie swojego chomika, skąd mogłem wiedzieć, że tasmańskie chomiczki wygryzają palce swoim opiekunom, jeżeli zostaną przestraszone dźwiękiem. A że pod oknem, skąd miałem wiedzieć, że to było okno dyrektorki.
I to wszystko wina świata, to zawsze jest mina świata i...
— O ja pierdolę, co ty wyprawiasz?! — Zerwałem się na nogi, wyrżnąłem karykaturalnego fikołka i przejechałem dupą po mokrej trawie, tak ze dwa metry. Ale przysiągłbym, że czyjaś (najpewniej słomiana dłoń) dotknęła mojego karku.
A potem zauważyłem samobójcę, który trzymał w ręku źdźbła uschłej trawy, którą musiał mnie dźgnąć w kark.
Przytul mnie ktoś, zaraz zwariuję.
Westchnąłem, warknąłem, usiadłem pod drzewkiem i zastanowiłem się, dlaczego w ogóle ja tu wylądowałem. A tak. Jeden czy drugi wypadek z fajerwerkami, całkowicie nieszkodliwy, dyra była jak zwykle przewrażliwiona na punkcie swojego chomika, skąd mogłem wiedzieć, że tasmańskie chomiczki wygryzają palce swoim opiekunom, jeżeli zostaną przestraszone dźwiękiem. A że pod oknem, skąd miałem wiedzieć, że to było okno dyrektorki.
I to wszystko wina świata, to zawsze jest mina świata i...
— O ja pierdolę, co ty wyprawiasz?! — Zerwałem się na nogi, wyrżnąłem karykaturalnego fikołka i przejechałem dupą po mokrej trawie, tak ze dwa metry. Ale przysiągłbym, że czyjaś (najpewniej słomiana dłoń) dotknęła mojego karku.
A potem zauważyłem samobójcę, który trzymał w ręku źdźbła uschłej trawy, którą musiał mnie dźgnąć w kark.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz