Nasza droga Królewna Śnieżka koniec końców zmierzyła mnie swoim niepewnym spojrzeniem i nagle, jak na machnięcie czarodziejskiej różdżki, zniknęła gdzieś w odmętach swoich myśli. Cholera jasna, czy serio co druga osoba na tym kampusie musi być jakimś walonym myślicielem, filozofem? Każdy łaził z głową w chmurach, myślał o niebieskich migdałach i zastanawiał się, jakby to nie było, gdyby jednak wybrał Uniwerek Latający, albo jakąś inną uczelnię, która również cieszyła się niemałym zainteresowaniem. Co będą robić w przyszłości, kogo poślubią, z kim będą mieć dzieci? A niech was wszyscy diabli wezmą, nauczcie się wreszcie żyć tu i teraz, a nie w wyimaginowanej, wymarzonej przyszłości, która znając wasze i moje szczęście, nigdy się nie spełni, a my wszyscy skończymy na zmywaku, albo z postępującą depresją, jak Remus, czy rozlazłą dupą i chęcią uduszenia każdego w obrębie trzystu kilometrów, jak nasz
usrany ukochany dyrektorek.
Ave Mińsk.
Gdy w końcu raczyła się wybudzić z ukochanego dywagowania nad sensem swojej egzystencji, ruszyła pod ścianę i zajęła miejsce siedzące na podłodze. Uniosłam brwi, jeszcze nie spotkałam się z takim zachowaniem. Nie dziwię się, po niektórych ekscesach z tutejszymi koniowatymi, ludzie boją się dotykać własnych butów, bo nigdy nie wiadomo, w co się wlazło, co się przetarło, co złapało.
Stanęłam tuż przed nią z rękami założonymi na piersi, zmarszczonym czołem i nieciekawym grymasem, pytającym tylko o to, co ten powaleniec właśnie odwala?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz