— Nie, skąd, będzie mi miło, jak będę miała towarzystwo — odparła z tańczącym na ustach uśmiechem, ładnym błyskiem w oku i odwróceniem się na pięcie w stronę drzwi, które chwilę później przed nią otworzyłem. Bądźmy kulturalni, proszę państwa, kulturalni.
Upał był nieznośny, z człowieka się lało, wszyscy ledwo dychali i sapali, a ja, jak bardzo bym ciepła nie kochał, miałem już stanowczo dosyć. Do tego przyklejony do ciała mundurek, prześwitujący gdzieniegdzie przez niego błękit skóry i mokre włosy przyklejające się do czoła. Odgarniając je, miałem ochotę się zrzygać na miejscu, bo nie ma nic gorszego.
Potem zbawienny, względnie klimatyzowany budynek, sapiące ze wszystkich stron istoty, piesołaki z wywalonym jęzorem, śmierdzące koniołaki, przewodnicy wody, którzy starali się z siebie jak najszybciej odparować pot. Uroczo, nie ma co. Najlepiej chyba mieli ci od powietrza, którzy tworzyli sobie malutki wir na wzór wiatraczka i paradowali, jak gdyby nigdy nic.
— Uważaj! — pisk dziewczyny nagle wybudził mnie z krainy fuczenia na innych, a pociągnięcie w tył prawie pozbawiło tchu w płucach, bo kołnierz, który powinienem rozpiąć, wbił mi się w gardło. — Ładnie tak, wpadać głową na belkę? Biedna, leci na nią niebieska głowa, a nawet nie może się odsunąć — zaśmiała się nagle, a ja zerknąłem na, rzeczywiście wystający, drewniany drąg, którego tu wcześniej nie było, przysięgam. Ta szkoła serio chce nas wszystkich zabić i te sytuacje idealnie temu dowodzą. — Chodź, to już tutaj — mruknęła, ciągnąc mnie w bok i otwierając drzwi. — Zapraszam.
Wstąpiliśmy do pokoju, który nie był mi jeszcze znany, chociaż słyszałem już ploteczki o niektórych kwaterach. Potwory spod łóżka, piwnice pod dywanem, czy spadające z sufitu pająki? Nic bardziej mylnego, takie wypadki też miały miejsce.
— Ładnie tu — powiedziałem, rozglądając się po ogarniętej przez nastolatkę i pewnie jedną, czy dwie współlokatorki przestrzeń. — Dzięki za uratowanie czoła i życia belce — zaśmiałem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz