Drobne ciałko runęło na mnie jak kłoda, oplotło mnie ramionami, niczym długie, twarde, roślinne pnącza i zachowało mnie w swoich objęciach, dopóty, dopóki nie naładowało się wszelakich zbiorników, na których widniało potężne „Czułość”. Wtuliła twarz w zgięcie szyi, jak to zawsze bywa, we wszelakich powieściach, czy filmach, a mokre policzki przyległy do mojej skóry, wywołując ciarki na całej długości kręgosłupa. Te chude, kobiece, małe dłonie wplotły się w moje włosy, jak zawsze zresztą, a ciało przyległo tak ściśle do ciała, że mógłbym przysiąc, wsunięcie pomiędzy nas kartki byłoby w tym momencie niemożliwe.
— Ja za tobą też Niv — wyszeptała prosto w szyję, zadrżała, a głos niepokojąco się złamał, na co zostało mi tylko się uśmiechnąć i potrzeć delikatnie wąskie plecy. Związane włosy nie wpadały mi w końcu do ust, gorący oddech przy obojczyku z jednej strony koił, z drugiej parszywie pobudzał wszelakie zmysły. To wszystko składało się na idealny obraz naszej relacji, który w oczach innych mógł wzbudzić swego rodzaju zazdrość, a i również szczery zachwyt, jednakże nie mogłem tego ukryć, to wszystko bodło, kuło, raniło i gryzło, bo nic nie było tak, jak być powinno, a ja byłem głównym winowajcą tego szajsu.
Finalnie odsunęła głowę i pierś, zerkając w górę. Cholerne różnice wzrostu niby tak uwielbiane, ale jednak niejednokrotnie przysparzające sporo problemów. Dalej obejmowałem ją jedną dłonią w talii, by drugą skierować do jej twarzy, przetrzeć kciukiem jakąś zagubioną łezkę i przycisnąć usta do jej odsłoniętego czoła.
— Wyglądasz oszałamiająco. — Uśmiechnąłem się ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz