Blondynka z dość nieciekawym wyrazem twarzy odwróciła ode mnie wzrok i to idealnie dowodziło tego, że nawet w postarzającym ją makijażu i związanych włosach, dodających klasy, dalej miała w sobie coś z dzieciaka, który na jakieś byle jakie hasło zachowuje się jak zbity szczeniak.
— Ok, ale cieszę się, że już zaczął się kolejny rok. Te wakacje były... ciężkie. Przepraszam? — wymruczała dość martwo, smutno, cicho i z tym parszywym wyrazem buźki, który rozkrawał mi serce i latał po organizmie z maczetą, machając nią we wszystkie strony i robiąc ze mnie istną breję. Niech cię diabli porwą, Przewalska, grasz mi na emocjach i robisz ze mnie tak okrutną cipkę, że już dawno nikt mnie tak nie rozmemłał.
Chwila walki z samym sobą, ciche westchnięcie i spuszczenie rąk wzdłuż ciała, czemu towarzyszył lekki, nieprzymuszony uśmiech, który, miałem nadzieję, poprawi humor dziewczyny, popsuty w sumie przeze mnie.
— Ale już minęły i już jest dobrze, prawda? — spytałem, dalej darząc ją firmowym uśmieszkiem. Zerknęła na mnie, tymi przeklętymi, zielonymi oczętami, ściągnęła nieco brwi i kiwnęła, delikatnie, niezauważalnie wręcz. — Będzie dobrze — dodałem po chwili, reflektując się, że w sumie lepiej to mogło nie być i taka gafa niezbyt człowieka pocieszała. — Tęskniłem, wiesz? — W końcu rozmowy za pomocą wiadomości nie za bardzo zalepiały poczucie pustki i smutku, bo nawet jeśli pisała, to nie mogłem jej dotknąć, a tak często łapałem się na tym, że w sumie to z chęcią ugładziłbym wierzchem palca jej policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz