— Nah, nieważne, mają o przemianie ludzi w ryby, syreny i ptaki, ale jak zwykle nic o ogonach. A przynajmniej ogonach futrzastych. — Zaśmiałem się, gdy rzuciła tym hasłem, zaraz po zwróceniu na siebie mojej uwagi. — Chociaż może powinniśmy spojrzeć na zmiany genetyczne dla syren i ryb. W sensie, że zmiana koloru skóry. No bo mogłoby chyba być podobne? — spytała, a ja parsknąłem jeszcze raźniej, kręcąc głową i myśląc nad tym, co powiedzieć, byle nie palnąć jakiejś rażącej głupoty.
Ja i syreny, dość śmieszny pomysł. W końcu jakość nieszczególnie na takową wyglądałem, ogona brak, płetw brak, po skrzelach ani widu, ani słychu.
— Odnoszę wrażenie, że za dużo tam nie znajdziesz, ale jak to się mówi, przezorny zawsze ubezpieczony. A nóż trafisz na jakąś zaginioną kartę i będzie wielkie bum — mruknąłem, nie zdejmując uśmiechu z twarzy i wracając na swoje dawne miejsce, by samemu dalej przeglądać z mieszanymi uczuciami lektury. Kartka za kartką, kartka za kartką, a tutaj same niziołki, krasnoludy, a za chwilę jakieś dziwne stworzenia, których nazwy wypowiedzieć nie potrafię, a po chwili powrót do względnej normalności i elfy z wróżkami na deserek. Westchnąłem cicho, czasem czułem się, jakbym był jedynym przedstawicielem owego gatunku, wszelakie stworzenia mojej rasy zginęły ileś lat temu, a ja sam zostałem podrzucony pierwszej lepszej rodzince. A może ktoś rzucił na mnie urok? Cholera wie. — Tak swoją drogą, dzięki, że mi pomagasz — mruknąłem, bo wiedziałem, że dziewczyna była tu z własnej, nieprzymuszonej woli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz