I w sumie to stwierdziłam, że mogłabym przejść się do Nivana i Yamira, by po prostu tam posiedzieć, bo do roboty nic nie miałam, Foma zaginął, najpewniej będąc z Dexterem, a Vene w pokoju nie było. Więc w sumie to zostałam sama, a wszystko, co napisać miałam, napisałam. I nawet nie wiedziałam, dlaczego tak idiotyczny, po ostatniej rozmowie z Renee, pomysł wskoczył mi do głowy, ale no cóż. Stało się. Zapukałam kilka razy w drzwi, a następnie je otworzyłam, by chwilę później zobaczyć dwójkę chłopaków leżących na łózku.
— Kurwa ile razy ja mam ci mówić, że masz zamykać te pierdolone drzwi — mruknął niebieskowłosy do drugiego, a ja już doskonale wiedziałam, że weszłam w zdecydowanie nieodpowiednim momencie. Zwłaszcza, gdy szturchnięcie stopą Yamira przez Nivana praktycznie wystarczyło, by ten pierwszy prawie spadł na podłogę. Odchrząknęłam, odwracając wzrok nerwowo. — Co tam, Wandziu? — zapytał.
— W sumie to... nic? — odpowiedziałam cicho, dalej stojąc w progu, bo tak naprawdę to nie wiedziałam, czy ja mogę wejść, czy ja wejść nie mogę. — I chyba właśnie dlatego przyszłam, bo nie mam nic do roboty, a wszyscy gdzieś się schowali. Mogę wejść? — Przekręciłam głowę w bok, podnosząc rękę do góry.
Oj, zapowiadało się ciekawe popołudnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz