piątek, 9 lutego 2018

Powstanie mińskie [1]

Kolejna papierkowa robota czekała mnie zaraz po skończeniu popołudniowego kieliszka, choć nie przystąpiłem do niej bez zwłoki. Zdecydowanie powinienem pomyśleć o zatrudnieniu asystenta lub asystentki, ponieważ ilość rzeczy do zrobienia zaczynała powoli przerażać nawet Est. Doskonale równocześnie wiedziałem, że sekretarka nie pozwoli mi na zatrudnienie pomocnicy lub współpracownicy dla niej, uznając to za plamę na honorze. Pewnie rzuciłaby się, zaryglowała drzwi i okna i ogłosiłaby strajk głodowy, dopóki nie udowodnię jej, że nikt obcy nie postawi stopy za jej biurkiem. O dotknięciu drogocennego spinacza z vernylu nie wspominając.
— Jeden z nauczycieli poprosił, żebym to przyniósł. Przepraszam, że przeszkadzam. — I właśnie wtedy moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi, następnie szybkie wejście i rzucone cicho słowa, które sprawiły, że skamieniałem nad papierami. Mrugałem ze zdziwieniem, wsłuchując się w melodyjną barwę głosu, tak dawno niesłyszaną.
Odchrząknąłem, chcąc coś powiedzieć. Może nawet się przywitać. Ale prawda była taka, że teraz  byłem postawiony przed pewnymi konsekwencjami błędów młodości, nie mówiłem tutaj o przespaniu się parę lat temu z własnym uczniem, ale o liście, który doszedł w czasie lata i wywrócił mój świat do góry nogami.

 Eureka Athena — wyczytałem w karcie. 
— Serwus, mów mi Ath. 


— Cóż, dobrze, że wróciłeś. W przyszłym roku miałbyś już za dużo zaległości. Jeżeli będziesz potrzebował korepetycji z nadrobieniem materiału, zgłoś się do samorządu uczniowskiego, przydzielimy ci pomocnika — wydusiłem z siebie w końcu, z powrotem opuszczając wzrok na formularze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis