czwartek, 8 lutego 2018

Poszukiwanie zagubionej mutacji [X]

— Malinowa, porzeczkowa czy jagodzianą? — spytała, gdy dobrała się do torebek, a ja dalej rozglądałem się łaknącym spojrzeniem po pokoju. Wrzuciła do swojego kubka dwie torebki o zupełnie innych smakach. W sumie nigdy o tym nie myślałem, ciekawa kombinacja, a do tego skumulowanie smaku, bo w końcu to aż dwie (2) torebki.
— Poprosiłbym malinową. — Uśmiechnąłem się, sadzając nieśmiało tyłek na krześle przy biurku, bo wolałem nie zaburzać estetyki tutejszych zaścielonych łóżek. Woda dalej się gotowała, dziewczyna zerknęła na mnie z uśmiechem, nieśmiałym, rozmarzonym.
— Wiesz już co chcesz robić? W sensie po szkole? — spytała nagle, niespodziewanie, tak z zupełnie innej beczki. Myślałem, że dopyta się o herbatę, bo niedosłyszała, albo coś w ten deseń. Ściągnąłem brwi i opuściłem wzrok na kolana, uda, cokolwiek. Właśnie, Aurelionie, co chcesz zrobić? Uciec od rodziny? To pewne. Znaleźć siebie? Dobić się do pierwszej lepszej pracy i liczyć, że jakoś to będzie? Czy może po prostu przeżyć? Wszystko brzmiało dobrze, normalnie, tak zwyczajnie, że chętnie opadłbym i odpoczął w takiej delikatnej rutynie.
— Chcę... Chcę po prostu być. I być szczęśliwy — odparłem po chwili namysłu, bo ta odpowiedź wydawała mi się najodpowiedniejsza. — I malinową poproszę — dodałem z uśmiechem i leniwym machnięciem ogonem.
Zobaczmy, czy pobijesz Eternum w sztuce zaparzania ziołowych naparów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis