czwartek, 8 lutego 2018

Odrodzenie mocy [7]

Zaśmiał się dość głośno, tak samo, jak dawniej, no, może troszeczkę niższym głosem, schrypniętym, zmęczonym. Po chwili umilkł, nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i ku mojemu zawodowi, bo lubowałem się w jego chichocie.
— Wiesz, Aurel... Nie chciałbym żebyś wspominał o Adamie, byłem idiotą i wolałbym zostawić ten temat w spokoju. Foma dostanie moje wytłumaczenie, więc też nie powinieneś się tym przejmować. — Przystanął na moment, zmuszając mnie do tego samego i uśmiechając się, tym ładnym uśmiechem. Ściągnąłem brwi. Już nie? Już mu się skończyła faza "Adam Adam Adam"? Tak łatwo się wyleczył z wieczornych łkań nad malinkami na ciele, wspomnieniami poprzedniej nocy, ryczeniem i strachem, bo nie wie, co ma robić? — A teraz prowadź mnie dalej, te oranżadki są naprawdę dobre. Mam też czekoladę. — Skinąłem głową. Zdecydowałem się nie drążyć tematu.
Rzeka i tak kiedyś wyleje.
Jednak nie ściągałem swojej dłoni z tej jego, dalej kurczowo zaciskałem palce, dalej prowadziłem go za sobą, do pokoju, dawnego pokoju, w którym przeżyliśmy wystarczająco dużo radosnych chwil. Wróć, wesołych momentów nigdy nie jest zbyt wiele.
Ogon mi latał, czułem to, drgał, machał, radował się chyba jeszcze bardziej niż ja sam, bo w sumie to lubiliśmy te beznadzieje cudowne warkoczyki, które uplatał z uporem maniaka.
— Pel też tęskniła — rzuciłem w końcu, dla zabicia ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis