sobota, 3 lutego 2018

Poszukiwanie zaginionej mutacji [14]

— Naprawdę nie ma za co, chętnie sama się dowiem, co tu się stało w twoich genach — odparła, otwierając książkę, którą kurczowo ściskała w rękach, na spisie treści i przeleciała po nim wzrokiem, szybko, zatrważająco szybko. Jak dotąd robiła to tylko w ten sposób i jeśli mam być szczery, to czułem się przez to, jak skończony idiota, bo przeczytanie jednego rozdziału sprawiało mi niemałe trudności. Dalej nie wiem, jakim cudem zdałem. — Dobra, może tak, grupami, ja przeczytam, a ty się zastanów, gdzie najlepiej pasujesz — spytała, na co odpowiedziałem kiwnięciem głowy. — Humanoidy, rasy oświecone, wampirowate, sferyczne i niebieskie. No i pewnie jest jeszcze grupa tych, które dla nas są „nieznajome" — dodała po chwili. Ściągnąłem brwi i mruknąłem coś pod nosem, bo decyzja, która powinna przyjść od razu, nie była aż taka oczywista i mimo wykreślenia większości, to dalej czułem się, jakby dwie opcje całkiem całkiem pasowały, bo nie chciałem ostatecznie wypierać swojego człowieczeństwa.
Wydąłem usta, złożyłem je w dzióbek, bąknąłem coś niezrozumiale pod nosem i chrząknąłem cicho, bo gardło swędziało jak cholera.
— Humanoidy i nieznajome brzmią chyba dobrze. — Przejechałem palcem po grubej, twardej, oprawie, która obita jakąś niby-skórką wyglądała bardzo przyzwoicie. Jak większość lektur w tej placówce. — Już sam nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis