— Przepraszam bardzo, ale jeżeli mam tu siedzieć i marnować popołudnie, to przynajmniej mi wyjaśnijcie, co tu się odwala. — Przewróciłem oczami, słysząc, że oburzona nastolatka musiała dorzucić swoje trzy grosze. Oddałbym dosłownie wszystko, aby Rowena ją wypuściła z pokoju i pogadała ze mną w cztery oczy, ale jak to ona mawiała, zawsze woli mieć zabezpieczenie, jakby coś mi pierdolnęło, albo potem znowu chciałbym trząchnąć się w większe bagno. Zawsze zbierała ludzi, którzy mogliby jakkolwiek na mnie nakablować, żebym bardziej się pilnował, a mi zostało kląć na kobietę, bo nie miałem za dużo do gadania. Moja siła przebicia była mniejsza niż ilość moich funduszy. Amen.
Tate spojrzała na nią przelotnie, przewróciła oczami i bąknęła coś sama do siebie, żeby za chwilę zerknąć na mnie wzrokiem „Kogo wy tu wychowujecie” i mogłem przysiąc, że gdzieś w głowie zadźwięczał mi jej głos, który fuczy, że tylko idiotka nie wyniosłaby jeszcze informacji z kontekstu naszej rozmowy. W sumie to nie zdziwiłbym się, jakby wyuczyła się już telepatii, kobieta była przecież nieokrzesana.
— Opierdalam twojego nauczyciela, jakbyś jeszcze nie zauważyła. Serio, Dusiek, haszysz jeszcze zrozumiem, na marihuanę to macham ręką. Nitrazepam, jeszcze nie dostałeś spazmów? A metadon? Heroina? — Wyrzut w głosie był olbrzymi, wzrok karcący, a rozpacz na twarzy powiększała się z chwili na chwilę. — Amfa? Może kaktusa też brałeś, co? Wiem, że Tera nie pokazał mi wszystkiego, powinieneś mu na kolanach dziękować, bo już byś leżał martwy, albo od towaru, którego ci nie dał, bo „nie miał”, albo z mojej ręki. Co jest z tobą, kurwa mać nie tak, nie nauczyłeś się jeszcze? — I ten okrutny, łamiący się, podniesiony głos, którego ton wzmagał się z sekundy na sekundę.
— Jak tam dziewczynki? — spytałem w końcu.
Dłoń lecąca w moją stronę i głośny dźwięk skóry obijającej się o skórę. Ciężka ręka pańska wylądowała na moim policzku, wywołała pieczenie, ból i mimowolne syknięcie.
„— Duś-Duś. Co my mamy teraz z tobą zrobić, co, Duś?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz