piątek, 2 lutego 2018

Poszukiwanie zaginionej mutacji [10]

— Nie martw się, dowiemy się kim jesteś. Szukałeś już kiedyś czegoś, czy to jest pierwszy raz? — W końcu przełamała ciszę, znowu zalała się rumieńcem i znowu zaczęła się zachowywać, jakbym ją co najmniej w samej bieliźnie zobaczył. Jedynie przewróciłem oczami i przerzuciłem kolejną kartkę, ogonem zagarniając następną książkę, która wyglądała, jakby mogła coś o mnie wiedzieć i chociaż trochę naświetlić obecną sytuację życiową, w której czułem się bardziej zagubiony niż podczas swojej pierwszej i pewnie nie ostatniej wizyty w Azylu Eternumów.
— Mam taką nadzieję — mruknąłem, podpierając brodę na dłoni i dalej skanując wzrokiem literki, mnóstwo literek, wirujących literek, zlewających się w jedną, dziwną breję, która wręcz tańczyła na papierze. Zamrugałem agresywnie i fuknąłem, bo nie podobały mi się te halucynacje, zwidy, jakieś błędy umysłu, który ostatnio coś słabo ze mną współpracował, a wręcz utrudniał podjęcie się jakiejkolwiek czynności, która wymagała czegoś więcej, niż wyuczonej pracy mięśni.
Od zawsze byłem rozbity i rozkojarzony, ale ostatnio przechodziło to ludzkie pojęcie.
— W internecie, ale raczej mało mi powiedział — dodałem, wpatrując się w wyżyłowaną, modrą dłoń i kciuk, który okręcał kółka na skraju kartki. Chwila przerwy, odpoczynku, nie przeglądałem książki zbyt długo, ale miałem wrażenie, że jeszcze chwila i padnę na zbity pysk, dostanę oczopląsu, a mój zdrowy rozsądek i umiejętność logicznego sklecania myśli szlag jasny trafi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis