piątek, 2 lutego 2018

Odcienie samotności [0]

Siedziałam sama w pokoju. Jak zawsze. Może i wyszłoby mi na dobre, gdybym wyszła i spróbowała kogoś poznać, ale samotność mi przecież odpowiada. Albo raczej całkiem nieźle idzie mi udawanie, że tak jest. Ostatnio płakałam więcej niż zazwyczaj, oczywiście nie żeby ktoś o tym wiedział – nie ma na tym świecie już nikogo, kogo by to obchodziło. Ojciec zwolnił Sarah – po co komu niania skoro nie ma już żadnego dziecka. Z kolei Candy się do mnie nie odzywa, nie odzywa się do nikogo, odkąd ojciec znalazł potencjalnego nabywcę. Kiedy wyjeżdżałam, byli na etapie negocjacji. To znaczy, że więcej jej nie zobaczę. Nie mam rodziny, nie mam przyjaciół. Został mi tylko mały błyszczący skarabeusz. Wychodzi na to, że jestem samotna. Wyjdź Alex, pogadaj z kimś, rozpłacz się przed tymi wszystkimi ludźmi, zrób coś. Ehhh... Uznałam, że w ostateczności mogę wyjść ze swojej nory, usiąść gdzieś na ławce i poobserwować problemy innych. Nie powinnam się rozpłakać, przynajmniej na razie. Mimo wszystko wzięłam paczkę chusteczek, na wszelki wypadek, pomachałam Dantemu i wyszłam. Od razu pożałowałam swojej decyzji, ale skoro już mi się zebrało na odwagę, to nie będę się, przecież wycofywać. Powoli ruszyłam korytarzem wzdłuż ściany, rozglądając się wokół. Nikt nie wyglądał na tyle źle, żebym zaczęła myśleć o jego potencjalnych problemach, zamiast o swoich. No cóż, prawda jest taka, że ludzie na ogół umieją to ukrywać. Wyszłam przed budynek i usiadłam na ławeczce. W końcu trzeba się od czasu do czasu dotlenić, czyż nie? Obserwowałam uczniów, którzy witali się po wakacjach, którzy sobie radośnie rozmawiali i tylko coraz bardziej zagłębiałam się w swoje problemy, w samotność, w przeszłość. Gdyby starczyło mi odwagi, pewnie zaczęłabym pić, palić, czy ćpać, ale za bardzo się bałam reakcji ojca, żeby spróbować. Pytanie teraz, czy się z tego tchórzostwa cieszyć, czy raczej nie. Może to naprawdę pomaga? A może nie, w każdym bądź razie ja się raczej tego nie dowiem. Zaczęłam znowu myślami wkraczać na utraty szlak, ten, od którego zawsze uciekałam, tylko po to żeby później wrócić – zaczęłam myśleć o matce. I o tym, czy to możliwe, żeby takowej nie mieć. Oh, przestań Alex, koniec z tym. Matka nie żyje umarła przy porodzie, a ojca bardzo to boli, więc nigdy o tym nie mówi. To przynajmniej jest wersja, którą sobie opracowałam i z całych sił starałam się w nią uwierzyć. W którą uwierzyłam i nadal wierzę. Co z tego, że nawet nie wiem, jak się nazywała, zdążyłam już ją opłakać i powinnam teraz o niej zapomnieć, a nie wracać do tego wciąż od nowa. Właśnie Alex pomyśl lepiej o tym, jaka jesteś samotna... Ktoś usiadł na ławce obok mnie. Prawie podskoczyłam z przerażenia, czego ode mnie chce?
– Nie wyglądasz najlepiej. – Cóż za niespodzianka. – Mogę ci jakoś pomóc? – Szczerze mówiąc wątpię, panie... Przejrzałam się swojemu rozmówcy. To był chyba ten przewodniczący samorządu szkolnego. Nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia. – Halo, jesteś tam jeszcze? – no tak powinnam mi odpowiedzieć. Tylko co. On właściwie też nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z życia. No dawaj Alex, nie myśl tylko mów.
– Em... Jak właściwie masz na imię? – Świetna odpowiedź, nie ma co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis