Rzuciłem czarną torbę na łóżko i odetchnąłem głośno. Powrót na uczelnię był ciężki. Nie tylko z powodu walki o to przez ostatnie miesiące. Bałem się reakcji wszystkich, których tutaj zostawiłem. W końcu nie odezwałem się słowem przez cały ten czas. Adam? Mimo wszystko przestałem o nim myśleć krótko po moim wyjeździe. Był starszy, dorosły. Co mu po takim dzieciaku? Nie zamierzałem się do niego fatygować po powrocie i nie zrobię tego. Wie, że tu jestem, jeśli chce może przyjść sam.
Pel? Była dobrą przyjaciółką, znajomą? Nie mam pojęcia, jak mogłem ją nazywać wcześniej i teraz. Czy jeśli spotkam ją gdzieś na korytarzu, nadal będę Margaretką? Miałem taką nadzieję. Była dla mnie osobą, która mogła mi doradzić i wysłuchać. Dawała ogromny przykład i błagałem w myślach o wybaczenie.
Reszta? Nie miałem przy sobie większej ilości osób, z którymi byłem jakkolwiek związany. Osoby, które mijałem na korytarzu na co dzień, zauważyły w ogóle moje zniknięcie?
Aurelion? Aurel. Fasolka. Jak mogłem go zostawić bez pożegnania? Zniknąłem nagle, gdy on potrzebował mojego wsparcia i pomocy. Byłem okropnym przyjacielem, właściwie nie powinienem się nim nawet nazywać. Wymienił mnie na kogoś innego? Zapomniał? Stara się zapomnieć? Cokolwiek wybrał — nie mogę go zostawić bez przeprosin. Może zrobić, co uważa, potraktować mnie według jego zasad, ale nie zostanie z natłokiem myśli, gdy zobaczy mnie na korytarzu i brakiem wyjaśnień.
Rzuciłem białą koszulką, którą dopiero co wyjąłem z torby, na łóżko i odgarnąłem czarne włosy do tyłu. Kolejna rzecz, która się zmieniła. Nie byłem tą osobą co wcześniej, mogli tego nie zaakceptować. Czas, który spędziłem w domu, zmienił mnie nie do poznania. Żałowałem decyzji, które podjąłem, żałowałem rzeczy, do których mnie zmuszono. Teraz było inaczej, ja byłem inny. Ich wymagania co do mnie mogą mnie przerosnąć, mogę nie być w stanie dać im dawnego Alexa.
Aurel powinien być gdzieś na terenie uczelni. Pytanie tylko, gdzie. Powinienem go jak najszybciej znaleźć i przeprosić, inaczej stres doprowadzi mnie do szaleństwa. Wyszedłem z pokoju i zacząłem nerwowo rozglądać się dookoła. Gdzie może być prawie dwumetrowy, niebieski chłopak z łapami? Zacząłem od przejścia po korytarzach akademickich, później wyszedłem przed budynek.
Stał tam, w cieniu rzucanym przez budynek i rozglądał się leniwie dookoła. Szukał kogoś? Może Pel miała się niedługo zjawić? Mniejsza o to, naprawdę nie zamierzałem dłużej czekać. Podszedłem do niego bez pośpiechu, rozpozna mnie? Zignoruje? Wykrzyczy wszystkie trzymane w sobie urazy i odejdzie, a ja będę miał na sumieniu jego humor w najbliższych dniach?
— Przepraszam, Aurel. Tak bardzo cię przepraszam. — Pochyliłem głowę, a reszta ciała od razu się zgarbiła. Bałem się. Cholernie się bałem. To on miał zdecydować o wszystkim, ja nie miałem już prawa się odzywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz