sobota, 24 lutego 2018

Co się odwlecze, to nie uciecze [4]

Podniósł brew, dokładnie lustrując całą mnie błękitnymi oczami. Zacisnęłam dłonie mocniej i przełknęłam ślinę, a trybiki w głowie przeskakiwały cały czas. I bardzo możliwe, że na zielonym tle moich oczu pojawiły się przebłyski przerażenia.
Co on powie, co powie.
— Rozumiem — odparł cicho, spoglądając na mnie spod byka. Możliwe, że na skórze miałam już czerwone ślady po paznokciach. — Więc co takiego mamy sobie do powiedzenia? O co chodzi? — zapytał, a ja od razu poczułam to kpiące podejście, to typowe ukrycie się za dymem "ale co mnie to obchodzi" czy "jestem ponad to i ty doskonale o tym wiesz". Zresztą sam uśmieszek świadczył o tym doskonale.
Odchrząknęłam i oczywistą oczywistością było to, że aktualnie się zdenerwowałam. Bardzo.
— Oh tak, dalej graj pana "ale ja nie wiem, o co chodzi", idzie ci doskonale, Nivan — syknęłam, prawdopodobnie dając się zbytnio ponieść emocjom. Przełknęłam ślinę i obróciłam głowę w bok, chcąc spojrzeć za okno, chcąc chodź na chwilę stamtąd uciec. — Cała te relacja jest chora, to wszystko nie działa tak jak powinno, idziemy do przodu, a potem od razu cofamy się o dwa kroki — stwierdziłam. — Powiedz mi Nivan, kim my dla siebie jesteśmy? Nazwij to, bo to pytanie usłyszałam już kilka razy od różnych osób i praktycznie nigdy nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć.
Drgnęłam kilka razy, a następnie spojrzałam na niego.
Bardzo możliwe, że pierwsze łzy zbierały mi się już w kącikach oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis