piątek, 23 lutego 2018

Niezapowiedziane spotkania [4]

Gdy krzesło pojawiło się obok mnie, przycupnęłam, by zaraz wysłuchać, czego dotyczy sprawa.
— Bal nam się zbliża — powiedział, śmiejąc się, a ja już poczułam, jak ogarnia mnie nie euforia. — Cesarz przyjeżdża, chce sprawdzić, czy tutaj faktycznie na ludzi gawiedź wychodzi, choć nieludzie byliby lepszym odpowiednikiem. No i trzeba papierkową robotę załatwić, jakieś lekcje tańca, krawieckie ogarnianie, a przede wszystkim zająć się organizacją. Zgadnij kto się tym zajmuje. — Było to coś pomiędzy parsknięciem, a jęknięciem. — W każdym razie, jak się nastawiasz na tradycyjne, dworskie tańce?
Zaczęłam z podekscytowania nerwowo przebierać nogami. No bo hej, nigdy na żadnym balu może i nie byłam, ale po obejrzeniu wielu materiałów wyglądało naprawdę bajecznie. Zawsze chciałam ubrać się w jakąś piękną, długą suknię, mieć fantazję na głowie i zatańczyć, jak na tych balach za dawnych czasów.
— To. Brzmi. Świetnie. Cudownie, już nie mogę się doczekać. Taniec, stroje, dekoracje. To będzie coś niesamowitego. Będzie walc? Znaczy, pewnie walc, ale wiedeński czy angielski? Oba są równie piękne, choć osobiście wolę angielski, bo jest taki bardziej płynny, dużo uniesień. Jednak biorąc pod uwagę, że nie każdy jest urodzony do tańca, polecam wiedeński. Kroki są proste, powtarzają się i ogólnie szybko wchodzą do głowy — powiedziałam to wszystko na jednym tchu, ale w miarę wolno, żeby James za mną nadążył. A przynajmniej się starałam. — Ze wszystkim ci pomogę! Obiecuję dać z siebie wszystko. Samo uczestniczenie w balu brzmi super, ale organizowanie jest jeszcze wspanialsze. Będzie dużo pracy, ale damy radę. — Uśmiechnęłam się z entuzjazmem.
Nakręciłam się i już nie było odwrotu. Karuzela zaczęła działać, a ja nie chciałam zejść z mojego konika, jakim był bal.
— Przepraszam, za dużo gadam. I za szybko. — Posłałam w stronę chłopaka przepraszające spojrzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis