piątek, 16 lutego 2018

Niech żyją pajęczaki! [10]

Uśmiechnęłam się niewinnie, przyglądając się jego mimice oraz ruchom. Czułam się trochę jak taki szczeniak, który nie pozwolił staremu kocurowi zjeść myszki, bo tak nie wolno i mi się nie podobało, a teraz prawiliśmy na różne dygresyjne tematy, które o ową myszkę zahaczały, luźno nawiązywały, ale też zostawiały ją w spokoju.
— Tak, skaczę z radości — prychnął, ściągając brwi, na co poszerzyłam uśmiech, notując sobie, że jeżeli nadarzy się okazja, trzeba będzie go tak nazwać. "Ten, Który Nie Cierpi Pająków i Trzeba Przed Nim Je Bronić". Trochę z Harrym Potterem się kojarzy, ale to bardzo miłe skojarzenie. Nawet jeśli przed oczami miałam Voldemorta. — A więc, Izel, jak ci się tu podoba? Zaznajomiłaś kogoś, nie licząc oczywiście mojej głowy i twojej Tajemniczej Księgi?
Odruchowo postukałam palcami o parapet, jakbym się zastanawiała nad odpowiedzią, chociaż tak naprawdę miałam ją na końcu języka. Ktoś prędzej czy później zadałby mi to pytanie.
— Cóż, spodziewałam się, że na początku od razu coś, bądź ktoś mnie zabije, ale wszystko wydaje się być okej. — Powiodłam spojrzeniem wokół siebie, jakby szukając jakiegokolwiek zagrożenia. — A jak do tej pory poznałam tylko Fomę, miły chłopak. — odpowiedziałam z migoczącym wspomnieniem blondyna o zielonych oczach w głowie.
Stuknęłam ponownie palcami, a w mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
— W skali od jeden od dziesięć, jakie jest prawdopodobieństwo, że dyrektor odrzuci moją propozycję założenia motylarni? — spytałam, spoglądając na Nivana i przygotowując się na odpowiedź, która pewnie będzie miała za zadanie zdeptać moje nadzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis