Zaniepokojona mina i przyjęcie pozycji identycznej do tej mojej, zawijając się w istny kokon i kuląc się na miejscu. Mała gąsienica, czekać tylko aż z fazy bólu i przepoczwarzania zmieni się w istnego motyla, jak ostatnio. Faza bólu.
Byłem teraz bardziej niż pewien, że marszcząca się i krzywiąca dziewczyna ma właśnie menstruację, cierpi katusze, a ciastko, koc i bambosze to jej jedyny możliwe sposób na ucieczkę od cierpień i rozgrzanie obolałego ciała. Sam, jak chyba większość facetów, przeżywać tego nie musiałem, ale wprawiony przez dość dotkliwy los Ayati posiadałem jako tako wiedzę, co robić, żeby przeżyła i żeby samemu przeżyć.
— Jest aż tak źle? — spytała nagle, mrużąc oczęta i skanując mnie wzrokiem. — Masz jeszcze opcję, że zacznie złorzeczyć jeszcze bardziej i jeszcze gorzej. W sumie... To nie wygląda tak źle, mogło być gorzej, na przykład mógł wylądować całkowicie łysy, nagi, no... Dużo opcji, a różowe włosy to nie taka tragedia. — Zaśmiałem się, bo dziewczyna miała rację i chyba to ona powinna być ta, która pogada z Oakleyem odnośnie stanu jego obecnego wyglądu, bo zdecydowanie robił z igły widły, a mały kopniak nikomu nie zaszkodzi.
— Powiedz mu to — odparłem z uśmiechem, nie zaprzestając zabawy palcami.
Cisza.
— Jeśli chcesz, to mam termofor, mogę skoczyć do Renee i zagrzać wodę. — Ubezpieczony na wszelkie przypadki z Oakleyem i jego brzuchem, bo sam męczył się z notorycznymi atakami i namiętnie cierpiał i Renulą, która zdążyła już podkraść czajnik elektryczny, byłem gotów przeprawić się przez pół akademika po życiodajny wrzątek. No i w plecaku miałem z dwanaście tabliczek czekolady, na czarną godzinę, na zły humor, na niedobór cukru [bo Nivan mnie ostrzegł o posunięciach dyrektora] i okazjonalnych wizytach obolałych dziewczyn.
Byłem gotów na każdy wypadek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz