Dziewczyna, tak jak przewidywałem, wybuchnęła głośnym, radosnym śmiechem, bo serio, udręczanie tej kluchy było widocznie naszym priorytetem, motywem łączącym i wielką frajdą, której oboje nie mogliśmy się wyprzeć.
— A więc to dlatego mi nie odpowiadał, czyli dobrze trafiłam! — Uniosłem brwi. Aż tak się podirytował? Przestał odpisywać, reagować i robić cokolwiek? A myślałem, że to tylko kwestia nowej fryzury. Odgarnęła włosy, poprawiła się w miejscu i mocniej naciągnęła koc, który notorycznie zsuwał się z wąskich ramion. — No cóż, Hopecraft ewidentnie działa na naszą małą, różową świneczkę Piggy rozgrzewająco. — Mimo niepokoju, jakie wzbudziły we mnie słowa nastolatki, wybuchnąłem głośnym śmiechem na przyrównanie chłopaka do jednego z Muppetów.
Bo w końcu są rzeczy, na które powinien uważać, jeśli dalej chce drążyć i nie być wyczajonym, a najwidoczniej nie najlepiej mu idzie.
Plus co mu odbija? Sodówa? Gwiazdorzenie? Arytmia serca? No, a może nerka już mu tak nawaliła, że toksyny nie mając drogi ucieczki, wystarczająco mu się osadziły? Jest taka możliwość? Nie wiem, ale uznajmy, że tak i że to od tego Nivan zaczyna zachowywać się, jakby go porządnie trzepnęło.
— Tak, zdecydowanie — dodałem cicho, zaczynając bawić się palcami. Kości strzeliły. — Jak tam się czułaś po ostatniej wizycie w naszym królestwie? — zagaiłem, szybko zmieniając temat, bo blondyn nie był zbyt bezpiecznym terenem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz