— Przepraszam za tę całą niefortunną sytuację — jęknęła smętnie dziewczyna, widocznie mając na myśli całą wcześniejszą gierkę z wzajemnym darciem się na siebie. Znaczy z darciem się Van na Herę, bo czerwonowłosa rzadko zniżała się do pospolitego krzyku, częściej miała go w głębokim poważaniu, cedząc wypowiadane słowa przez zęby. Oszczędnie, z doskonale słyszalną w głosie wyższością. — W sumie to nawet się cieszę, że będę miała kogoś, z kim będę mogła spędzić te walentynki, tak to bym pewnie siedziała sama i się nudziła. Proszę, to twoja walentynka — powiedziała, podając mi złożoną wielokrotnie kartkę. Rozłożyłem walentynkę, zaczynając czytać wiersz. I już po kilku pierwszych wersach zacząłem parskać śmiechem. Choroba dziewczyny przeniknęła nawet do poezji, racząc mnie kolejnymi wersami o zużytych chusteczkach, czerwonym nosie i bólu głowy. Wyciągnąłem z torby asortyment, podając dziewczynie jej walentynkę.
— Z góry przepraszam, bo artysta ze mnie marny — mruknąłem. — Zaraz wracam z popcornem, co lubisz oglądać? — spytałem, będąc już w kuchni. Szybko wklepałem odpowiednie dane do mikrofalówki, wstawiłem czajnik na gaz i kilka minut później byłem już z powrotem na kanapie dziewczyny, podając jej kubek z parującą herbatą rumiankową. Zasłyszana wcześniej chrypka w głosie dziewczyny przy krzykach, raczej nie była na pokaz. — Jak się czujesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz