Drgnął, aby chwilę później pokiwać głową i uśmiechnąć się delikatnie (choć cały czas z ewidentnym skupienie wymalowanym na twarzy), a ja odwzajemniłam się tym samym, w ciszy obserwując jego poczynania z płatkami chryzantem widniejących na papierze. Odsunęłam się troszkę w bok, nie chcąc jednak wchodzić biednemu chłopakowi na plecy i wyprostowałam się (zdecydowanie zdrowsze dla mojego kręgosłupa), cały czas utrzymując wzrok na kartce i pracującej dłoni zręcznie trzymającej ołówek.
— Nivan wspominał, że rysujesz — szepnęłam cicho, bardziej dla siebie niż dla niego, choć w pokoju panowała cudowna i kojąca cisza, co pewnie ułatwiło mu usłyszenie moich słów. — Podobno też jest królikiem doświadczalnym, chociaż uważam, że z takimi wzorami to nic złego — dodałam po chwili, wzruszając ramionami i splatając dłonie z tyłu, na plecach.
Przekręciłam głowę w lewo, ułatwiając sobie troszkę obserwowanie poczynań Yamira.
I tak stałam, w ciszy, nawet jakoś brzuch przestał mi zbytnio zawadzać, po prostu obserwując.
Uwaga, uwaga, cicha panna Przewalska, niemożliwe, co się stało, dlaczego, gdzie ta energia denerwująca wszystkich dookoła, no gdzie, przepraszam, ja się pytam bardzo poważnie.
Odchrząknęłam, podchodząc z powrotem do okna.
— W sumie to chyba powinnam się zbierać... — mruknęłam, stukając dwa razy palcem o parapet. — Jakbym ci przeszkadzała to mów, nie mam z tym problemu, serio...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz