Zmuszona przeze mnie usiadła, z lekkim westchnięciem i niepewnym spojrzeniem skierowanym w moją stronę. Odwzajemniła uścisk dłoni, wbiła wzrok w ścianę i odpłynęła gdzieś daleko, tam, gdzie nikt nie miał dostępu, gdzie była bezpieczna i gdzie mogła wszystko spokojnie przemielić.
— Ok. — Uśmiechnąłem się na odpowiedź nastolatki, bo krótka i zwięzła, dla większości znienawidzona, mi wystarczała, by dowiedzieć się absolutnie o wszystkim, o czym powinienem mieć świadomość. Przynajmniej miałem taką nadzieję.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że w sumie to dalej trzymam dłoń blondynki w swoim objęciu, dlatego dość speszony uciekłem tą swoją, układając ją przy okazji nerwowo na kolanie.
Naprawdę, czasami nie chciałem wierzyć w to, że ten wszędobylski i wszechogarniający chłopaczyna jest w stanie aż tak bardzo namącić w głowie, uczuciach i myślach. W sumie to już niejednokrotnie rujnował wszystko, z życiem innych włącznie [wcale nie mówię o sobie], ale to już gadana na inną okazję.
I przyrzekam, zachowaliśmy się jak dzieci w przedszkolu, które boją się momentami na siebie spojrzeć, bo przecież ta druga osoba też może się spojrzeć i co wtedy, już nie będzie odwrotu, zostanie tylko płacz i zgrzytanie zębów, bo przyłapano cię na przestępstwie, jakim jest uśmiechnięcie się do drugiej istoty.
— Ty też masz bardzo ładne oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz