Założył rękawiczki, a ja tylko patrzyłam na to, jak pracowały jego palce, bez żadnego wścibskiego komentarza, bez ciekawskiego i bezczelnego gapienia się na materiał.
Czy wszyscy tutaj mieli coś do ukrycia?
— Tak — mruknął, tfu, szepnął, uciekając wzrokiem, nie, nie uciekaj, a atmosfera zrobiła się jeszcze gorsza, jeszcze cięższa i jeszcze nieprzyjemniejsza. Podniosłam się do góry i usiadłam po turecku, pozwalając kocu po prostu zjechać na materac, bo w sumie to i tak miałam termofor. — Prawda jest taka, że nawet nie wiem, czy wróci na noc — dokończył, a ja przeniosłam wzrok na zmartwioną twarz i sama ściągnęłam brwi, mrugając kilka razy, jakby chcąc, by mój wzrok dostosował się do ciemności, choć przecież nie było jeszcze ciemno.
— Oh — mruknęłam i opuściłam brodę, cały czas się zastanawiając, myśląc i oczywiście stukając palcem o materac. Możliwe, że mnie okłamał, możliwe, że po prostu nie chciał nikogo martwić, jezu, przecież to było tak małe kłamstwo, że nawet nie da się go nazwać kłamstwem i prawdopodobnie chciał dobrze, prawda?
No, no, Wanda Przewalska zaczęła przetwarzać informacje, brawo.
— Jest aż tak źle? — zapytałam.
Brawo, jednak nie zaczęłaś myśleć.
Schowałam wzrok speszona i zaczęłam się bawić swoimi palcami nerwowo, później przeszłam na koc.
I w sumie to tak siedzieliśmy.
W ciszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz