— Tak, masz rację, będę musiała poprawić — odparła w odpowiedzi, chowając karteczkę, razem z innymi zresztą, do swojej torby. Uśmiechała się delikatnie, mimo delikatnej zmarszczki malującej się pomiędzy jej brwiami, jakby obecna sytuacja była nieco dziwna. W końcu podbiła się z kolan, otrzepała szybko niewidzialne brudy i zerknęła na moją osobę, przekrzywiając głowę jak bardzo ciekawski szczeniak, który wręcz nie może odgonić się od dręczących go pytań na niekończące się tematy, jak, na przykład, czemu ta rura od odkurzacza tak głośno pracuje, albo dlaczego każą mi podawać sobie łapę. — Skąd wiesz, że to piórolotek? — spytała w końcu, dalej nie ściągając z ust dopiero co nakreślającego się uśmieszku.
Odgarnąłem ciemny kosmyk za ucho, uniosłem oczy do nieba i wzruszyłem ramionami i posłałem jej krótki, radosny grymas twarzy. Rękawy szarego, zbyt dużego swetra koniec końców spadły z przedramion i zakryły moje dłonie, a ja miałem zdecydowanie dość poprawiania ich.
Szare oczy ciekawsko błyskały zza szkieł okrągłych okularów. Dość grubych szkieł, wkomponowanych w ładne, białe oprawki. Wzruszenie ramionami zdecydowanie jej nie starczało, więc dla dopełnienia wszystkich formalności mrugnąłem leniwie i, o losie, ponownie się uśmiechnąłem.
— Lubię to i owo o nich poczytać. — Rozglądnąłem się po korytarzu. Gawiedź się rozlazła, każdy zapomniał o tym, co zdarzyło się chwilę wcześniej, a szkolne życie ruszyło dalej. Zawsze tak było. Uwaga ludzi była ulotna, łapana dosłownie na kilka minut, maksymalnie pięć, potem tracili jakiekolwiek zainteresowanie kimkolwiek i zapominali. Tak najzwyczajniej w świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz